+2
Jan z Janowa 27 stycznia 2019 22:22
To mój pierwszy wpis tutaj - nie tyle relacja, co parę aktualnych wskazówek, może komuś się przydadzą.

Wizę wyrobiłem wcześniej online, standardowo 50+30 EUR.
Dzień po przylocie do Iranu przeczytałem, że są problemy z wizami dla Polaków; sytuacja zapewne jest dynamiczna. Przez półtora tygodnia nie spotkałem nigdzie rodaków, zresztą pozostałych obcokrajowców też było jak na lekarstwo - styczeń to podobno trochę martwy turystycznie miesiąc ze względu na krótki dzień i stosunkowo niskie temperatury.

Leciałem Ukraine Airlines, samoloty KBP-IKA i IKA-KBP wypełnione w 15% (WAW-KBP i KBP-WAW prawie pełne). Za KBP-IKA-KBP dałem prawie rok temu 260 zł. Chyba ajatollachowie płacą za resztę miejsc, żeby tylko coś do nich latało (podobnie jak Ryanair wyciąga dopłaty od lotnisk). Obawiałem się trochę o standard i bezpieczeństwo linii ukraińskich, ale niepotrzebnie**. Czekając na poranny lot powrotny o 5 rano z IKA fajnie jest popatrzeć na ludzi, którzy przylecieli np. z Nadżafu, Bagdadu lub Kabulu.

Aktualny (połowa stycznia 2019 r.) kurs riala w kantorach i na mieście: 1 EUR = 132000 IRR, 1 USD = 113000 IRR. Można tam teraz naprawdę tanio pożyć, tym bardziej, że jeszcze rok temu, jeżeli się nie mylę, 1 EUR było około 40000 IRR. Ceny na mieście poszły w górę, ale nieznacznie, o 10-40%. Niektóre się nie zmieniły: taxi z IKA do miasta wciąż 850000 IRR, metro w Teheranie 10000 IRR, bilety wstępu 200000 IRR, pociągi i autobusy bez zmian. Średnia cena za taxi po mieście to 50000-300000 IRR, czyli 1,5-10 zł.
Niestety, nie cieszcie się, bo całą taniość zabija droga wiza. Irańskie władze stwierdziły niedawno, że to i tak za mało i wpadły na pomysł, żeby zarabiać nie tylko na przyjezdnych, ale i na "wyjezdnych" - od ponad pół roku Irańczycy muszą płacić tzw. departure tax, które dodatkowo wzrasta proporcjonalnie do ilości wyjazdów. Wyobrażacie sobie to w Polsce?

Taka uwaga dla tych, którzy kupują bilety kolejowe przez iranrail.net - owszem, jest szybko i wygodnie (płatność w EUR również kartą), ale... Do każdego biletu gość dolicza sobie prowizję 6 EUR - ok, przecież musi na czymś zarabiać. Tyle, że cenę z IRR na EUR przelicza po oficjalnym kursie, tj. 1 EUR = 48000 IRR. Finalnie, za bilety np. Yazd - Bam - Yazd zapłaciłem łącznie 150 zł, na miejscu za 30 zł.
Złoty interes.
Niestety, często zdarza się, że na najbliższe dni bilety są już wyprzedane, więc trzeba by szukać autobusów albo zmieniać plany. Co nie zmienia faktu, że ten portal naprawdę nieźle zdziera. Miejcie tego świadomość.

Jechałem nocnym pociągiem Shiraz - Qom (tam dopiero przepłaciłem i to faktycznie, bo były wolne miejsca tuż przed odjazdem): co ciekawe pociąg ten przejeżdza właściwie obok Isfahanu, ale nie ma tam przystanku. Dobre. Napisałem obok, a nie przez, bo tradycyjnie dworce kolejowe buduje się w Iranie jak lotniska - na obrzeżach miasta albo zupełnie nigdzie (wygooglujcie sobie np. dworzec w Bam). Ogólnie polecam autobusy VIP, ale jeszcze bardziej właśnie pociągi. Latać bym się nie odważył.



Jeśli chodzi o bezpieczeństwo - włos wam z głowy tutaj nie spadnie. Wyjątkiem jest przechodzenie przez ulicę. Nawet gdybyście byli papieżem, to nie zrobi to na żadnym samochodzie wrażenia. Naprawdę uważajcie.

Nie zapomnijcie zainstalować przed przylotem VPN w komórce. Ja miałem VPN i kartę sim Irancell (5 GB za 700000 IRR). 4G śmiga aż miło, czasami tylko H+. Oczywiście mapy, ale również translator przydaje się do "rozmowy" z większością lokalsów nieanglojęzycznych.

Bazary w Iranie to bajka, szczególnie dla kobiet... Problemem jest tylko wielkość walizki (a raczej jej małość). W zasadzie w Iranie się nie targujemy, albo w małym zakresie - to nie Arabowie, nie ta kultura. Poza tym, targowanie się przy tym kursie riala byłoby już trochę żenujące.
Co ciekawe - mnie to zaskoczyło - Carrefour jest w każdym większym mieście. Tylko pod konspiracyjną nazwą Hyperstar. Byłem w Yazd i porażka - ponad 90% produktów zachodnich, ceny jak u nas. Nie ma po co iść. Z kolei obok lotniska IKA stoi świeżutki Novotel - Francja może robić interesy z Iranem, my nie.

Persepolis - nocne widowisko światło i dźwięk jest tylko w niektóre dni tygodnia i tylko w sezonie letnim. Wielka szkoda.



Jeżeli chcecie poczuć PRL-owskie klimaty, możecie np. udać się do wagonu restauracyjnego (mimo wszystko polecam), albo zatrzymać się w Apadana Hotel zaraz obok Persepolis. Jak na Iran to dosyć droga miejscówka, kiedyś pewnie przeznaczona dla VIPów. Teraz to 30 USD/noc, czyli tak sobie (przy rezerwacji online, z ulicy dużo taniej). Warto. Restauracja hotelowa ze śmiesznymi cenami urzędowymi - w tle muzyka poważna. 50 MB wi-fi macie za free (jak na złość zasięg jest tam tragiczny). Telewizor jest, ale bez anteny. Zegar na ścianie jest, ale bez baterii (naprawdę!). Ciepła woda w kranie jest. Chociaż z początku myślałem, że nie ma, bo oznaczenie ciepła-zimna było odwrócone :) Są też elektroniczne zamki w drzwiach i czerwone dywany. Trochę taki Hotel Victoria 80'.
Za to w Yazd polecam SunnyLand GuestHouse na starym mieście - tradycyjnie i klimatycznie, bardzo pomocna obsługa.



Teheran - tłok, hałas i spaliny. Nie byłem w północnej części, podobno tam jest bardziej ekskluzywnie. Lubię za to to uderzenie miejskości, gdy wychodzi się z metra na stacji Terminal-e Janoob po przylocie - zwłaszcza, że mamy do tego jeszcze widok na doskonałą panoramę ośnieżonych szczytów. Niestety, czasami możecie się zawieść, bo gór nie będzie widać przez smog. Trochę taka sytuacja, jakby z Zakopanego nie było widać Giewontu.
W ostatni dzień np. wjechałem sobie na taras widokowy Milad Tower - 280 m (za całe 4 zł). Aparatem Zorka 5 zrobiłem kilka zdjęć. Okazało sie, że z tegoż tarasu nie widać ani gór na północy (!), ani nawet Azadi Tower - w linii prostej jakieś 5 km na południe. Czad.



Nie wiem, czy to lokalny wynalazek, ale bardzo modne są w obecnie Teheranie sprzedawane na ulicy mikroakwaria: malutka rybka (jedna) zamknięta w ozdobnej buteleczce na korek. K..wa, jakie słabe.

Warto też wdepnąć na chwilę do Qom pod Teheranem. W tym ponad milionowym mieście nie ma zupełnie nic ciekawego oprócz kosmicznego Sanktuarium Fatimy (The Shrine of Fatima Masumeh). Ja byłem tam przejazdem o 6 rano i w środku było mnóstwo ludzi. Mnóstwo ludzi w znaczeniu mnóstwo facetów - kobiety pewnie też, ale siedziały sobie odseparowane za parawanem i tak naprawdę nie wiadomo, czy było ich dużo. Jest klimat. Sam ogromny dziedziniec również robi wrażenie. Do Mekki was nie wpuszczą, w Meszhedzie trzeba mieć dużo szczęścia, żeby się dostać do środka - w Qom raczej wejdziecie i będziecie zadowoleni. Tak naprawdę jednak większość Irańczyków wcale taka religijna nie jest. Inaczej, właściwie to są, bo muszą.



W Shiraz nie jedzcie lodów z drugiej lodziarni po prawej od wejścia do Cytadeli Karim Khan. Do samej cytadeli z kolei nie wchodziłem, bo podobno nie warto. Zdecydowanie trzeba za to wejść do Nasir-ol-Molk Mosque. Wieczorem może nie będzie tam tłumów jak zawsze, ale za to nie zobaczycie słynnej tęczy kolorów z witraży. Ja byłem około 11.00 i było optymalnie, tzn. i piękne światła i nawet nieco luźniej niż w teherańskim metrze.

Leciałem przez Kijów i spędziłem na mieście łącznie dwa dni.
Kijów, hmmm... Zimno, bród, nieodśnieżone ulice, śliskie chodniki. Może lepiej tam jechać w lecie. W zimie... Wychodząc z dworca kolejowego atakuje nas widok dymiących kominów elektrociepłowni i tandetnych bud. Po zjeździe na dół stacji metra Vokzalna doszedłem do wniosku - tak, jestem we wczesnym Związku Radzieckim. Moskiewskie metro to dzieło sztuki, mińskie jest schludne, kijowskie...
Kijów robi fatalne pierwsze wrażenie. Później jest trochę lepiej - bardzo ciekawy kompleks Ławry Peczerskiej. Polecam sieć restauracji Puzata Chata - niedroga sieciówka, bardzo dobre dania również kuchni ukraińskiej. Do tego mają kompot z suszonych owoców (!), ale za to nie ma kwasu. Nie wiem czy to przez porę roku, ale znalezienie kwasu było naprawdę trudne. Mówię o naturalnym wyrobie, z którego słynie wschód. Napój z marketu to woda z cukrem i farbą, w Polsce raczej tylko to dostaniecie. Ale znalazłem - bardzo dobre sało i do tego przedni kwas - Karczma Taras Bulba, Pushinska St - obowiązkowo.
A na samym lotnisku - grzech nie wracać bez 1 litra wódki znanej ukraińskiej marki za 5 EUR w bezcłówce.


Żeby nie było zbyt czerstwo, wrzuciłem parę zdjęć:

Bam: Arg-e Bam - po tragedii w 2003 r. miasto i życie prawie wróciło do normy
Persopolis: w nocy
Yazd: Imamzadeh Jafar - oczy bolą od patrzenia
Teheran: widok z Milad Tower na ośnieżone szczyty
Qom: ogromna świątynia - w środku trwają właśnie intensywne modlitwy

POLECAM IRAN, POLECAM przelot przez Ukrainę.

**Edit:
PS752 (UIA) Teheran - Kijów 08 stycznia 2020 r.
176 osób RIP

Dodaj Komentarz